Przejdź do głównej zawartości

Sprzedaż krwi

Photo by Maia C via CC
Kilka tygodni temu w mediach opisywano wzburzenie krwiodawców wywołane klauzulą, która umożliwia sprzedaż honorowo oddawanej krwi (bądź jej składników) firmom farmaceutycznym w celu wykorzystania jej jako surowca do wytworzenia leku.

Na klauzulę taką zgodziło się Ministerstwo Zdrowia, uwzględniając apel Krajowej Rady ds. Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa. W wielu punktach krwiodawstwa nie można podobno oddać krwi nie podpisawszy uprzedniej zgody. W artykule zamieszczonym w Onecie (dziękuję p. Grzegorzowi za link) zapis krytykują bioetycy: prof. Paweł Łuków, prof. Marek Wichrowski i prof. Zbigniew Szawarski. "Nie można robić interesu na ludzkim altruizmie, bo ludzie przestaną oddawać krew. - mówi Zbigniew Szawarski - Ludzie chętnie pomagają innym, ale nie chcą, żeby jeszcze ktoś na tym zarabiał". Na tym poziomie pełna zgoda.


Dla mnie ta sprawa ma jednak co najmniej dwa wymiary. 

1. Przede wszystkim ten zapis podważa zaufanie do instytucji, które dysponują honorowo oddawaną krwią. Jeżeli prawdą jest, że nie można oddać krwi nie udzieliwszy takiej zgody, że zgoda taka nie jest dobrowolna, zapis jest wówczas formą instytucjonalnego samobója. Podobnie samobójcze decyzje zapadają ostatnimi czasy w sanepidzie. Instytucja, która nie może prawidłowo funkcjonować bez odpowiedniego kapitału w postaci powszechnego zaufania publicznego, musi szczególnie starannie dbać o ten poziom zaufania (zarządzać zaufaniem). Dla mnie brak świadomości skutków pewnych decyzji świadczy o amatorszczyźnie w zarządzaniu tymi instytucjami.

2. Osobną kwestią jest altruistyczna pobudka krwiodawcy. Jeżeli ktoś dokonuje jakiegoś altruistycznego czynu, to w jego ręce powinno oddać się możliwość definiowania obszarów, które określają kogo i czego ma dotyczyć ten czyn. Oczywiście w miarę możliwości. Wszak darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda.
Sporo pisałem o badaniach, wedle których ludzie zdecydowanie chętniej pomagają konkretnym, zidentyfikowanym osobom. Zapewne przeciętny krwiodawca wyobraża sobie, że jego krew uratuje życie, bądź pomoże przywrócić zdrowie konkretnej osobie. 

Wyobraźmy sobie jednak następującą sytuację. W pewnym okresie czasu przechowywanie pewnych grup krwi staje się nieopłacalne. Zgromadzone zapasy sprawiają, że rozsądniej i taniej byłoby sprzedać krew (osocze itd.) firmie i wykorzystać pieniądze w innych celach, które pośrednio bądź bezpośrednio przyczynią się do zwiększenia efektywności krwiodawstwa w Polsce. Nie wydaje mi się, żeby w jakimkolwiek sensie takie działanie było wątpliwe moralnie. 

Uważam, że można pogodzić pewne wyobrażenia i oczekiwania krwiodawcy z rozsądnym zarządzaniem uzyskanymi zasobami na przykład następująco: 

1) pozostawić mu wybór co do zgody na sprzedaż składników krwi firmom farmaceutycznym, 
2) zobowiązać się co do konkretnych form wykorzystania tak uzyskanych środków finansowych (np. tylko rozbudowa infrastruktury krwiodawstwa w Polsce, bądź inne przemawiające do wyobraźni wydatki), 
3) rozpocząć kampanię informacyjną zachęcającą do udzielenia zgody na sprzedaż.

W ten sposób można chyba pogodzić motywacje altruistów z rozsądnym zarządzaniem przekazywanymi przez nich środkami. A może rozsądniej i bardziej etycznie będzie po cichu zutylizować nadmiar krwi pobranej od honorowych krwiodawców?

Popularne posty z tego bloga

Refundacja do decyzji NFZ

Ile powinny kosztować leki? „Najmniej jako to możliwie” - można by zaryzykować odpowiedź i uzasadnić ją w sposób następujący. Zdrowie jest szczególnego rodzaju dobrem, takim dobrem, które, jeśli to możliwe, powinno być w jak największym stopniu wyłączone ze swobodnej gry rynkowej. Każdy powinien dostawać jak największą ilość zdrowia. Oczywiście zdrowia nie można ot tak sobie rozdzielić. Dystrybuować możemy tylko te dobra, które na zdrowie mają bezpośredni lub pośredni wpływ, na przykład opiekę medyczną, leki, wodę pitną itd. Dochodzimy zatem do pewnego rynkowego paradoksu. Zwykle jest bowiem tak, że dobra, które są bardzo pożądane, a których podaż jest ograniczona, są drogie. Zdrowie uznajemy zaś za jedną z największych wartości, a jednocześnie sądzimy, że należy za nią płacić jak najmniej. Zastanówmy się jednak, co dokładnie może znaczyć odpowiedź „możliwie jak najmniej” i czy rzeczywiście wynika ona z twierdzenia, iż zdrowie jest wartością fundamentalną. Po pierwsze możemy zapyt

Protokół z Groningen

W czasopiśmie Medycyna Wieku Rozwojowego (1) pojawiły się niedawno opracowane przez zespół lekarzy, psychologów, etyków i prawników Rekomendacje dotyczące postępowania z matką i noworodkiem urodzonym na granicy możliwości przeżycia. Jak pokazują badania, wielu lekarzy pracujących na oddziałach intensywnej opieki neonatologicznej podejmuje decyzje o rozpoczęciu lub przerwaniu terapii noworodków urodzonych na granicy przeżycia (2). Decyzje takie są związane z wieloma dylematami etycznymi. Gdy byłem ostatnio w Holandii, a dokładnie w Groningen, przeglądałem tamtejszą prasę, w dzienniku NRC-Next z 17 stycznia zaciekawił mnie wywiad z Borem Verkroostem, mężczyzną, który, cierpi na rzadką chorobę Epidermolysis Bullosa (EB), czyli pęcherzowe oddzielanie się naskórka. Choroba ta charakteryzuje się powstawaniem pęcherzy w obrębie naskórka, błony podstawnej lub skóry właściwej. Pęcherze te powstają na skutek np. dotyku i są bardzo bolesne. W dalszym rozwoju tej choroby mogą stać się przyczy

Prywatność w szpitalu

Życie rozpieszcza chyba tylko nielicznych, w każdym razie bywa tak, że i bioetyk musi poleżeć przez kilka dni w szpitalu. Leży więc obserwuje i przysłuchuje się. Oto grarść obserwacji, swego rodzaju sprawozdanie z obserwacji uczestniczącej. Świadectwo naszej szpitalnej kultury. Szpital, w którym rzecz przebiega jest duży, duże jest miasto, w którym szpital się znajduje. Co więcej, jest to jednostka leczniczo-akademica. „Pacjent przed przyjęciem dostaje numer MIP – medyczny identyfikator pacjenta – swego rodzaju broń, dzięki której może ochronić swoją prywatność: jeśli ktoś chce dowiedzieć się czegoś o zdrowiu pacjenta musi znać jego numer MIP. Znając MIP mogę np. zadzwonić i zapytać, czy taka a taka osoba została przyjęta na oddział” - taką informację dostaję od pani, która wypisuje kartę przyjęcia. Następnie otrzymuję do wypełnienia formularz A4; muszę podpisać w kilku miejscach; zgoda na leczenie, zgoda na udzielanie informacji osobom, które np. dzwonią i chcą się dowiedzieć, czy je