Przejdź do głównej zawartości

Prawo do życia a prawo do dysponowania swoim ciałem


Argumentacja za dopuszczalnością aborcji może zasadniczo zmierzać w dwóch różnych kierunkach. Po pierwsze można odwoływać się do pojęcia naturalnego uprawnienia matki do zdrowia lub możności decydowania o własnym ciele itp. Po drugie można starać się wykazać, że płód nie jest osobą, i w związku z tym w ogóle nie przysługują mu prawa właściwe człowiekowi.
Z pierwszym rodzajem argumentacji mamy do czynienia w tekście Judith Thomson Obrona sztucznego poronienia. Thomson wychodzi z założenia, że nawet jeśli nie odmówimy zarodkowi statusu osoby, jego bezwzględne prawo do życia nie jest czymś oczywistym. Innymi słowy: dyskusja między zwolennikami i przeciwnikami dopuszczalności aborcji nie jest dyskusją o ludzki status zarodka. Dlatego, aby zilustrować swoją argumentację proponuje ona następujący eksperyment myślowy: wyobraź sobie, że zostajesz porwany/porwana, nie wiesz, co się z tobą dzieje, na pewien czas tracisz świadomość. Gdy się budzisz okazuje się, że jesteś podłączony/podłączona do drugiego człowieka – wybitnego skrzypka. Skrzypek jest chory i bez twojej pomocy nie może żyć, zaś jeśli go odłączysz zginie. Twoje życie zostaje podporządkowane życiu skrzypka. Sytuacja ze skrzypkiem jest analogiczna do sytuacji kobiety, która starała się zapobiec ciąży i nie chce mieć dziecka.
Zdaniem Thomson argumentację przeciwników aborcji da się zrekonstruować w następujący sposób: (A) płód jest osobą od momentu poczęcia; (B) każda osoba ma prawo do życia; (C) płód ma prawo do życia; (D) kobieta ma prawo do decydowania o swoim ciele; (E) prawo do życia jest mocniejsze niż prawo decydowania o sobie; (F) konkluzja: nie wolno zabijać płodu, aborcja jest zakazana.
Ta argumentacja ma jednak zdaniem Thomson poważną lukę. Aby tę lukę wykazać, rozpatruje ona przypadek, w którym ciąża stanowi zagrożenie życia matki. Zdaniem Thomson, żeby argumentacja radykalnych przeciwników aborcji była spójna, należy przyjąć dodatkową przesłankę, która mówi, że prawo do życia zarodka jest prawem do życia czyimś kosztem. Ta przesłanka nie jest jednak oczywista. Z tego, że ktoś ma prawo do życia, nie wynika, że możemy pozbawić życia kogoś innego, aby go ratować.
Jednak radykalny przeciwnik aborcji może sformułować swoje stanowisko w następujący sposób: aborcja jest niedopuszczalna nawet wtedy, gdy stanowi zagrożenie życia kobiety, ponieważ: (A) dziecko i matka mają równe prawo do życia, nie możemy zadecydować, kto ma większe prawo, nie możemy rzucać monetą; (B) usunięcie ciąży byłoby bezpośrednim zabiciem dziecka; (C) śmierć matki jest tylko spodziewanym, acz nie chcianym skutkiem ciąży; (D) nie możemy się dopuścić aborcji, gdyż (i) bezpośrednie zabójstwo niewinnej osoby jest zawsze i absolutnie niedopuszczalne; (ii) obowiązek niedopuszczenia się zabójstwa niewinnej osoby jest bardziej wiążący, niż obowiązek ochrony czyjegoś życia; (iii) jeżeli mamy do wyboru dokonanie bezpośredniego zabójstwa lub zgodzenie się na czyjąś śmierć, powinniśmy wybrać to drugie.
Thomson uznaje, że konkluzja antyaborcyjna nie wynika z samego tylko faktu, że dziecko ma prawo do życia, ale opiera się przesłankach i-iii. Przesłanki te są jednak fałszywe. Przede wszystkim nie zgodzimy się z tezą (ii). Uznamy wszak, że osoba X, której osoba Y zagraża swoim istnieniem, ma prawo ratować swoje życie, kosztem życia Y osoby. Nie mam obowiązku ratowania czyjegoś życia, jednocześnie poświęcając swoje. Ratowanie czyjegoś życia kosztem mojego własnego życia jest czynem bohaterskim i nadobowiązkowym, a takiego czynu nie mamy prawa wymagać.
Przeciwnicy aborcji – nie dając za wygraną – mogą twierdzić, że lekarz, który ma dokonać aborcji w chwili, gdy ciąża zagraża życiu matki, stoi przed sytuacją bez wyjścia: nie można od niego wymagać, aby brał czyjąś stronę. Matka i dziecko są tak samo niewinni. Wydaje się jednak, że sytuacja w której znajduje się lekarz, przedstawia się inaczej, niż twierdzą przeciwnicy aborcji. Lekarz nie ma dokonać wyboru między dwoma równymi osobami, ale wyboru między osobą, która ma do czegoś prawo (w tym przypadku chodzi o prawo do własnego ciała) a osobą, która tego prawa nie posiada. W przypadku, w którym ktoś chce zabrać komuś coś, do czego nie ma prawa własności, mamy prawo interweniować. Thomson przytacza następujący przykład: gdy marznący X zabiera płaszcz marznącemu Y –płaszcz, należący do Y-ka mamy moralny obowiązek temu przeciwdziałać. Zdaniem Thomson ciało, w którym rozwija się dziecko jest ciałem matki i to matka ma do niego pełne prawo. Postronny obserwator – lekarz - nie może być tu zatem obojętny.
Przeciwnicy aborcji sądzą, że prawo do życia implikuje prawo do pewnego minimum to życie utrzymujące. Twierdzi się: prawo do życia oznacza prawo do brzucha matki. Zdaniem Thomson wcale tak nie jest. Z tego, że mam prawo do życia, nie wynika, że ma mi się zawsze zapewnić minimum warunków, w których mogę żyć. A zatem jeśli kobieta udziela dziecku miejsca w swoim łonie, czyni względem niego przysługę. Innymi słowy, zapewnienie minimalnych warunków do życia jest czynem etycznie chwalebnym, lecz nieobowiązkowym. Prawo do życia jest jedynie prawem do tego, aby nie zabijano nas niesprawiedliwie.
Autorka stara się zatem wykazać, że aborcja jest sprawiedliwym zabójstwem. Z takim sprawiedliwym zabójstwem mamy do czynienia wtedy, gdy spełnione są następujące warunki: nie chce się dziecka (nie akceptuje się go) i podejmie się wszelkie możliwe środki (najlepsze dostępne), aby uniknąć zajścia w ciążę.
Podsumowując – zdaniem Thomson istnieją przypadki, w których donoszenie dziecka wymaga od kobiety minimalnej przyzwoitości i ten standard moralny powinien być zachowany, lecz z drugiej strony chora, zgwałcona lub zdesperowana kobieta, która nie jest psychicznie gotowa na posiadanie dziecka może sprawiedliwe wybrać aborcję. Trzeba jednak pamiętać, że prawo do aborcji nie jest prawem do zapewnienia sobie śmierci dziecka, jest jedynie prawem do odzyskania pełnej kontroli nad swoim ciałem.

na zdjęciu Judith Thomson

Popularne posty z tego bloga

Refundacja do decyzji NFZ

Ile powinny kosztować leki? „Najmniej jako to możliwie” - można by zaryzykować odpowiedź i uzasadnić ją w sposób następujący. Zdrowie jest szczególnego rodzaju dobrem, takim dobrem, które, jeśli to możliwe, powinno być w jak największym stopniu wyłączone ze swobodnej gry rynkowej. Każdy powinien dostawać jak największą ilość zdrowia. Oczywiście zdrowia nie można ot tak sobie rozdzielić. Dystrybuować możemy tylko te dobra, które na zdrowie mają bezpośredni lub pośredni wpływ, na przykład opiekę medyczną, leki, wodę pitną itd. Dochodzimy zatem do pewnego rynkowego paradoksu. Zwykle jest bowiem tak, że dobra, które są bardzo pożądane, a których podaż jest ograniczona, są drogie. Zdrowie uznajemy zaś za jedną z największych wartości, a jednocześnie sądzimy, że należy za nią płacić jak najmniej. Zastanówmy się jednak, co dokładnie może znaczyć odpowiedź „możliwie jak najmniej” i czy rzeczywiście wynika ona z twierdzenia, iż zdrowie jest wartością fundamentalną. Po pierwsze możemy zapyt

Protokół z Groningen

W czasopiśmie Medycyna Wieku Rozwojowego (1) pojawiły się niedawno opracowane przez zespół lekarzy, psychologów, etyków i prawników Rekomendacje dotyczące postępowania z matką i noworodkiem urodzonym na granicy możliwości przeżycia. Jak pokazują badania, wielu lekarzy pracujących na oddziałach intensywnej opieki neonatologicznej podejmuje decyzje o rozpoczęciu lub przerwaniu terapii noworodków urodzonych na granicy przeżycia (2). Decyzje takie są związane z wieloma dylematami etycznymi. Gdy byłem ostatnio w Holandii, a dokładnie w Groningen, przeglądałem tamtejszą prasę, w dzienniku NRC-Next z 17 stycznia zaciekawił mnie wywiad z Borem Verkroostem, mężczyzną, który, cierpi na rzadką chorobę Epidermolysis Bullosa (EB), czyli pęcherzowe oddzielanie się naskórka. Choroba ta charakteryzuje się powstawaniem pęcherzy w obrębie naskórka, błony podstawnej lub skóry właściwej. Pęcherze te powstają na skutek np. dotyku i są bardzo bolesne. W dalszym rozwoju tej choroby mogą stać się przyczy

Prywatność w szpitalu

Życie rozpieszcza chyba tylko nielicznych, w każdym razie bywa tak, że i bioetyk musi poleżeć przez kilka dni w szpitalu. Leży więc obserwuje i przysłuchuje się. Oto grarść obserwacji, swego rodzaju sprawozdanie z obserwacji uczestniczącej. Świadectwo naszej szpitalnej kultury. Szpital, w którym rzecz przebiega jest duży, duże jest miasto, w którym szpital się znajduje. Co więcej, jest to jednostka leczniczo-akademica. „Pacjent przed przyjęciem dostaje numer MIP – medyczny identyfikator pacjenta – swego rodzaju broń, dzięki której może ochronić swoją prywatność: jeśli ktoś chce dowiedzieć się czegoś o zdrowiu pacjenta musi znać jego numer MIP. Znając MIP mogę np. zadzwonić i zapytać, czy taka a taka osoba została przyjęta na oddział” - taką informację dostaję od pani, która wypisuje kartę przyjęcia. Następnie otrzymuję do wypełnienia formularz A4; muszę podpisać w kilku miejscach; zgoda na leczenie, zgoda na udzielanie informacji osobom, które np. dzwonią i chcą się dowiedzieć, czy je