Stawiając pytanie: „czym jest dobro?” rozpoczynamy nieskończony spór. Wielu to niepokoi, dlatego są gotowi w ogóle kwestii etycznych nie poruszać i ograniczać dyskurs etyczny lub fora, na których może się on toczyć (mam tu myśli na przykład niechęć wobec wprowadzenia etyki do szkół motywowaną następującymi racjami: swobodna dyskusja nieprzygotowanych uczniów i, co również wielce prawdopodobne, nieprzygotowanych nauczycieli, brak jasnych kryteriów, które pozwoliłby na rozstrzygnięcie poszczególnych zagadnień, może zaowocować utrwaleniem się wśród szerokich rzesz młodzieży nihilistycznego przekonania o tym, iż wszelkie spory etyczne są jałowe i tak naprawdę każdy może robić, co mu się podoba). Spróbujmy zatem pokrótce odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tak trudno jest nam zdefiniować pojęcie dobra.
Stara szkolna definicja mówi, że dobrem jest wszystko to, czego możemy chcieć. Problem jednak polega na tym, że nie ma takiej rzeczy, której ktoś mógłby nie zechcieć. Definicja ta nie mówi nam nic na temat tego, czym konkretnie jest dobro. Chcąc zatem doprecyzować wydawałoby się zbyt ogólne pojęcie, jeden mówi, że dobro to szczęście, inny, że przyjemność, kolejny, że wartość, którą możemy „wiedzieć” sercem, jeszcze inny powie, że dobro jest zapisane w naturze i że należy je tylko odczytać. Wszystkie te odpowiedzi cechuje jedno: formalnej, abstrakcyjnej definicji dobra, próbują nadać jakąś treść. Jeśli podstawowe pytanie moralności brzmi: „co powinienem/powinnam czynić teraz”, to odpowiedź na to pytanie nie może być abstrakcyjna i brzmieć: „powinieneś/powinnaś czynić dobro!” W momencie podejmowania etycznego wyboru każdy domaga się konkretnej odpowiedzi: „czyń to a to!” Nic więc dziwnego, że wciąż staramy się znaleźć jakąś ostateczną i mniej abstrakcyjną odpowiedź na pytanie, czym jest dobro. Wyobrażamy sobie, że nasze życie będzie prostsze, jeśli będziemy mogli postępować na przykład wedle zasady: „postępuj tak, aby przynieść korzyść jak największej ilości ludzi”.
Dobro moralne jest zasadniczo tym, co wydarza się między osobami. Świat w pełni moralny to nasz wspólny świat, w którym każdy chciałby żyć. Chęć współżycia w takim świecie podzielają wszyscy ci, którzy mają dobrą wolę. Nie jesteśmy w stanie dać spójnego opisu takiego doskonałego moralnie świata. Jednak gdy o takim świecie rozprawiamy wtedy czysto formalne pojęcie dobra staje użyteczne. Wiemy, że byłby to taki świat, w którym jest raczej mniej cierpienia i więcej przyjemności. Z drugiej jednak strony uważamy, że w takim świecie niektórzy są skłoni poświęcić się i cierpieć dla innych. W naszym przybliżonym opisie takiego świata słowo „dobry” odgrywa ważną rolę, wskazujemy w nim na pewne szczególne cechy idealnego świata. Są te cechy, ze względu na które, chcielibyśmy w nim żyć. Gdyby zaś nadać pojęciu dobra jakąś konkretną treść (szczęścia, prawa natury itd.), wtedy stałoby się ono mniej użyteczne w opisie takiego idealnego świata. Bo nasz wspólny świat, w którym każdy chciałby żyć, to pewien ideał czy wzór, wedle którego staramy się kształtować świat naszego doświadczenia. Ów idealny świat jest tylko do pomyślenia, nie sposób go sobie wyobrazić (pisałem już o tym, w jednym ze wcześniejszych wpisów). Zasady kodeksów moralnych, prawo, obyczaje są swego rodzaju przepisem na idealny świat. Jednak ponieważ świat, w którym żyjemy nieustannie się zmienia, to przepisy na idealny świat nie zawsze są skuteczne (nie wspominam już o tym, że są tacy, którzy nie chcą żyć z nami w tym wspaniałym świecie). Co więcej w naszym świecie pojawia się wciąż coś nowego, nasza ludzka rzeczywistość wciąż się rozszerza. W nowopowstałym świecie, aby był to świat, w którym chcielibyśmy żyć, muszą obowiązywać pewne zasady. Musimy je zatem sformułować.
Podsumowując: zasady moralne muszą być do pewnego stopnia wciąż na nowo formułowane i redagowane. Tym, co daje nam prawo do wzięcia udziału w moralnej dyskusji jest dobra wola, czyli chęć stworzenia takiego świata, w którym każdy chciałby żyć. Dyskutując o zasadach postępowania staramy się stworzyć, choć na pewien czas, model takiego świata. Każdy uczestnik moralnej dyskusji musi też wiedzieć, że spór moralny nie jest sporem tylko o zasady, ale o realny kształt tworzonego świata. Innymi słowy, musi brać na siebie odpowiedzialność za skutki kompromisu lub wykluczenia kogoś z moralnej wspólnoty dyskutantów (co jest równoznaczne z odmówieniem mu dobrej woli).
Można zatem powiedzieć, że rozważania etyczne mogą mieć dwojaki charakter. Po pierwsze metaetyczny. Chodzi wtedy wskazanie elementów konstytutywnych dla dyskursu etycznego. Po drugie praktyczny. Etyka praktyczna jest do pewnego stopnia prowizoryczną, próbą ustalenia ogólnych postulatów, wedle których powinniśmy postępować w życiu, chcąc czynić dobrze. Co ważne dyskurs praktyczny nie jest dyskursem czysto abstrakcyjnym, a zatem powinien być prowadzony przez filozofów i profesjonalistów w danej dziedzinie. Z takim rodzajem dyskursu mamy do czynienia w np. bioetyce.
Poszczególne koncepcje etyczne (utylitaryzm, eudajmonizm, koncepcja prawa naturalnego, etyka cnót itd.) mogą pełnić jedynie pewną rolę pomocniczą w formułowaniu zasad moralnego postępowania, proponują one bowiem nadanie konkretnej materialnej treści pojęciu dobra, przez co nie mogą być, jak się później przekonamy, wystarczającym uzasadnieniem moralności, ani też tworzyć ogólnych, zawsze obowiązujących dyrektyw dla naszego postępowania.
Stara szkolna definicja mówi, że dobrem jest wszystko to, czego możemy chcieć. Problem jednak polega na tym, że nie ma takiej rzeczy, której ktoś mógłby nie zechcieć. Definicja ta nie mówi nam nic na temat tego, czym konkretnie jest dobro. Chcąc zatem doprecyzować wydawałoby się zbyt ogólne pojęcie, jeden mówi, że dobro to szczęście, inny, że przyjemność, kolejny, że wartość, którą możemy „wiedzieć” sercem, jeszcze inny powie, że dobro jest zapisane w naturze i że należy je tylko odczytać. Wszystkie te odpowiedzi cechuje jedno: formalnej, abstrakcyjnej definicji dobra, próbują nadać jakąś treść. Jeśli podstawowe pytanie moralności brzmi: „co powinienem/powinnam czynić teraz”, to odpowiedź na to pytanie nie może być abstrakcyjna i brzmieć: „powinieneś/powinnaś czynić dobro!” W momencie podejmowania etycznego wyboru każdy domaga się konkretnej odpowiedzi: „czyń to a to!” Nic więc dziwnego, że wciąż staramy się znaleźć jakąś ostateczną i mniej abstrakcyjną odpowiedź na pytanie, czym jest dobro. Wyobrażamy sobie, że nasze życie będzie prostsze, jeśli będziemy mogli postępować na przykład wedle zasady: „postępuj tak, aby przynieść korzyść jak największej ilości ludzi”.
Dobro moralne jest zasadniczo tym, co wydarza się między osobami. Świat w pełni moralny to nasz wspólny świat, w którym każdy chciałby żyć. Chęć współżycia w takim świecie podzielają wszyscy ci, którzy mają dobrą wolę. Nie jesteśmy w stanie dać spójnego opisu takiego doskonałego moralnie świata. Jednak gdy o takim świecie rozprawiamy wtedy czysto formalne pojęcie dobra staje użyteczne. Wiemy, że byłby to taki świat, w którym jest raczej mniej cierpienia i więcej przyjemności. Z drugiej jednak strony uważamy, że w takim świecie niektórzy są skłoni poświęcić się i cierpieć dla innych. W naszym przybliżonym opisie takiego świata słowo „dobry” odgrywa ważną rolę, wskazujemy w nim na pewne szczególne cechy idealnego świata. Są te cechy, ze względu na które, chcielibyśmy w nim żyć. Gdyby zaś nadać pojęciu dobra jakąś konkretną treść (szczęścia, prawa natury itd.), wtedy stałoby się ono mniej użyteczne w opisie takiego idealnego świata. Bo nasz wspólny świat, w którym każdy chciałby żyć, to pewien ideał czy wzór, wedle którego staramy się kształtować świat naszego doświadczenia. Ów idealny świat jest tylko do pomyślenia, nie sposób go sobie wyobrazić (pisałem już o tym, w jednym ze wcześniejszych wpisów). Zasady kodeksów moralnych, prawo, obyczaje są swego rodzaju przepisem na idealny świat. Jednak ponieważ świat, w którym żyjemy nieustannie się zmienia, to przepisy na idealny świat nie zawsze są skuteczne (nie wspominam już o tym, że są tacy, którzy nie chcą żyć z nami w tym wspaniałym świecie). Co więcej w naszym świecie pojawia się wciąż coś nowego, nasza ludzka rzeczywistość wciąż się rozszerza. W nowopowstałym świecie, aby był to świat, w którym chcielibyśmy żyć, muszą obowiązywać pewne zasady. Musimy je zatem sformułować.
Podsumowując: zasady moralne muszą być do pewnego stopnia wciąż na nowo formułowane i redagowane. Tym, co daje nam prawo do wzięcia udziału w moralnej dyskusji jest dobra wola, czyli chęć stworzenia takiego świata, w którym każdy chciałby żyć. Dyskutując o zasadach postępowania staramy się stworzyć, choć na pewien czas, model takiego świata. Każdy uczestnik moralnej dyskusji musi też wiedzieć, że spór moralny nie jest sporem tylko o zasady, ale o realny kształt tworzonego świata. Innymi słowy, musi brać na siebie odpowiedzialność za skutki kompromisu lub wykluczenia kogoś z moralnej wspólnoty dyskutantów (co jest równoznaczne z odmówieniem mu dobrej woli).
Można zatem powiedzieć, że rozważania etyczne mogą mieć dwojaki charakter. Po pierwsze metaetyczny. Chodzi wtedy wskazanie elementów konstytutywnych dla dyskursu etycznego. Po drugie praktyczny. Etyka praktyczna jest do pewnego stopnia prowizoryczną, próbą ustalenia ogólnych postulatów, wedle których powinniśmy postępować w życiu, chcąc czynić dobrze. Co ważne dyskurs praktyczny nie jest dyskursem czysto abstrakcyjnym, a zatem powinien być prowadzony przez filozofów i profesjonalistów w danej dziedzinie. Z takim rodzajem dyskursu mamy do czynienia w np. bioetyce.
Poszczególne koncepcje etyczne (utylitaryzm, eudajmonizm, koncepcja prawa naturalnego, etyka cnót itd.) mogą pełnić jedynie pewną rolę pomocniczą w formułowaniu zasad moralnego postępowania, proponują one bowiem nadanie konkretnej materialnej treści pojęciu dobra, przez co nie mogą być, jak się później przekonamy, wystarczającym uzasadnieniem moralności, ani też tworzyć ogólnych, zawsze obowiązujących dyrektyw dla naszego postępowania.