Przejdź do głównej zawartości

Duża książka o aborcji

Wyobraź sobie: jesteś nastolatką i zachodzisz w ciążę. Nie wiesz, co robić. Nawet nie jesteś pewna, czy jest to ciąża chciana, czy niechciana. Piszesz list do przyjaciółki? Idziesz z płaczem do mamy? Dzwonisz do chłopaka? Szukasz pomocy w Internecie, wchodząc na jakieś forum i pytając o radę? Katarzyna Bratkowska i Kazimiera Szczuka napisały „Dużą książkę o aborcji” przede wszystkim dla takich nastolatek – młodych kobiet, które zaszły w ciążę i nie wiedzą co robić: do kogo udać się po pomoc, komu zaufać, z kim porozmawiać, nie znają swoich praw, ale także podstawowych faktów dotyczących zdrowia, ciąży, czy aborcji. „Duża książka o aborcji” ma pomóc w dokonaniu wyboru, to książka, której autorki wspierają opcje „pro-choice”: „Nie ma dobrych i złych decyzji. Są tylko decyzje własne, za które trzeba wziąć odpowiedzialność, i te, do których zostało się nakłonioną czy wręcz zmuszoną” – piszą (s. 74).

Ktoś może zatem zapytać: „skoro pro-choice, to czemu książka jest o aborcji? Jeśli jest pro-choice to powinna być o rodzeniu i aborcji”. Jest to książka o aborcji, która jednocześnie ma być pomocą w dokonaniu wyboru. Innymi słowy, odpowiedź na powyższy zarzut jest następująca: w kraju, w którym kobieta nie ma wyboru, książka o wyborze musi być siłą rzeczy przede wszystkim książką o aborcji. Dlatego autorki dużo miejsca poświęcają argumentacji na rzecz moralnej i prawnej dopuszczalności zabiegów przerywania ciąży do 12 tygodnia od momentu zapłodnienia na życzenie kobiety (s. 19). Nie będę szczegółowo omawiał tych argumentów – tym bardziej, że i autorki sprawę przedstawiają w sposób dość uproszczony, dostosowany do nastoletniego czytelnika. Starają się one wykazać, że w początkowym okresie ciąży nie można mówić o „dziecku poczętym”, a organizmie, który ma potencjał do tego, aby stać się osobą. Sam potencjał bycia osobą (przy braku odczuwania bólu i cierpienia) to jednak zbyt mało, aby ograniczyć prawo kobiety do decydowania o swoim ciele. To zasadniczy argument moralny. W książce pojawiają się argumenty, wskazujące na to, że zakaz aborcji ma gorsze skutki (jest nieskuteczny i przyczynia się do przeprowadzania niebezpiecznych zabiegów w podziemiu aborcyjnym) niż liberalne prawo. Najważniejszy jednak argument odwołuje się do wolnego wyboru i podmiotowości kobiet. Kobieta jest podmiotem, i aby realizować swoją podmiotowość musi mieć realny wybór, a więc możliwość zarówno urodzenia dziecka jak i dokonania aborcji. Autorki uznają, że brak tego wyboru, czyli przymus rodzenia jest moralnym złem, uprzedmiotowieniem kobiety przez państwo i instytucje religijne.

Książka ta łączy dwa oddzielne zagadnienia: praktyczne: co robić, gdy zajdzie się w niechcianą ciążę i ideowe, prezentujące argumenty za liberalnym prawem i moralną dopuszczalnością aborcji.

W rozdziałach poradnikowych autorki informują i przestrzegają. Informują o polskim prawie i przestrzegają przed samodzielnymi próbami pozbycia się ciąży i niebezpieczeństwami aborcyjnego podziemia. Opisują skutki zażycia pigułki wczesnoporonnej oraz innych metod przerywania ciąży. Starają się utwierdzić czytelniczkę w przekonaniu, że ma ona prawo do decydowania o swoim życiu: „Każda formuła 'ja na Twoim miejscu' jest niedobra. Nikt nie jest na Twoim miejscu poza Tobą. Każda kobieta jet inna i tylko Ty możesz się zastanawiać, co zrobić na swoim miejscu. Ty musisz przemyśleć konsekwencje swojej decyzji. Osoba, z którą rozmawiasz, ma Ci pomóc to przemyśleć. Ale nie myśleć i czuć za Ciebie. Powinna raczej zadawać pytania, niż na nie odpowiadać” (s. 68). Z drugiej jednak strony radzą, aby w pierwszej kolejności porozmawiać z rodzicami, a rodzicom, aby słuchać swych dzieci i nie łamać ich woli. Piszą o tym jak powinna wyglądać rozmowa, czego się wystrzegać. „Wasza córka może do końca życia żałować, że nie pozwoliliście jej urodzić dziecka. Może przez wiele lat wyobrażać sobie, jakie ono by było, jak by wyglądało jej życie, gdyby urodziła. Może mieć do Was wielki żal. [...] Podobnie jeśli dowiecie się, że Wasza córka jest w ciąży, i chcecie zmusić ją do urodzenia dziecka wbrew jej woli – nie róbcie tego” (s. 74). W książce można znaleźć adresy internetowe Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, Feminoteki i Grupy edukatorów seksualnych PONTON, a także organizacji Women on Web, na której można zamówić tabletkę wczesnoporonną.

Z rozdziałów poświęconych teorii dowiedzieć się można, jakie stanowisko na temat aborcji zajmują różne religie, wśród nich zaś przede wszystkim przedstawia się i krytycznie omawia stanowisko Kościoła katolickiego. Autorki przedstawiają panteon zwolenników wolnego wyboru, a także załączają listę filmów i książek, w których problem aborcji jest poruszony.

Książce tej – zaraz po jej publikacji – postawiono zarzut, iż zachęca do dokonywania aborcji. Sądzę, że jest to zarzut fałszywy. Książka zachęca do dokonania własnego wyboru. To, że przedstawia argumenty za możliwością dokonania aborcji, nie jest zachęcaniem do poddania się temu zabiegowi. Na tej zasadzie, każda osoba, która twierdzi, że polskie prawo antyaborcyjne jest zbyt restrykcyjne mogłaby zostać oskarżona o zachęcanie do aborcji. „Czy jednak – spyta ktoś – podawanie informacji, że tabletki RU można nabyć na stronie Women on Web oraz opis działania tych farmaceutyków – nie jest zakamuflowanym pomocnictwem w dokonaniu aborcji?”. Możemy z tym pytaniem dyskutować przytaczając dwa argumenty. Przede wszystkim informacja ta jest ogólnie dostępna w Internecie. Poza tym musimy zacząć od pytania, kto poszukuje środków wczesnoporonnych w Internecie. Odpowiedź jest prosta: osoba, która zdecydowała się przerwać ciążę. Młoda osoba, szukając takich środków w Internecie narażona jest na szczególne niebezpieczeństwo: może kupić w sieci niesprawdzone i niebezpieczne specyfiki, które są zagrożeniem dla życia lub zdrowia. Autorki decydują się zatem na podanie informacji, gdzie można zaopatrzyć się w środki, które są bezpieczniejsze w użyciu – choć przestrzegają przed ich użyciem. Opisują, co dzieje się z kobiecym ciałem po zażyciu pigułki, a także wspominają o tym, że po takim zabiegu należy udać się do lekarza, któremu trzeba powiedzieć, że miało się poronienie. „Czyli będziesz musiała ściemniać, co nie jest przyjemne, bo robiąc coś nielegalnego, zazwyczaj człowiek się boi. Wszystko skończy się pewnie dobrze, ale to nie jest żadne hop-siup jak z postinorem!” - piszą autorki (s. 111).

Autorki nie ustrzegły się pewnych niefortunnych sformułowań. Twierdzą przykładowo, że religijni przeciwnicy aborcji, którzy zrównują ją z morderstwem nie odróżniają języka mówiącego o faktach od metafory. Samo to twierdzenie nie jest kontrowersyjne, zaraz jednak dodają, że „Traktowanie metafor dosłownie, jako prawdy obiektywnej, jest jednym z objawów chorób psychicznych” (s. 10). Nie wiem, o jakie dokładnie choroby psychiczne chodzi, ale mam wrażenie, że słuszny ideowy zapał, sprawia, że autorki zapędzają się w tym porównaniu zbyt daleko. Myślę, że takie sformułowania (które potem powtarza się w książce) nie są zgodne z faktami i przyczyniają się do stygmatyzacji chorych psychiczne. Naiwnie brzmią też deklaracje o naukowości i obiektywności pewnych twierdzeń. Nie wiem, czy jakiekolwiek stanowisko etyczne jest obiektywne i naukowe. Nauka jest o faktach, etyka o wartościach. Zresztą część argumentów za możliwością przerywania ciąży jest po prostu dobrze etycznie uzasadniona i nie trzeba nieustannie powoływać się na autorytet nauki. Podobnie za niezbyt przemyślane należy uznać stwierdzenie, że „Od 1971 roku Hinduski dysponują prawem bardziej liberalnym niż Polki" (s. 95). Nie wiem, jakie były intencje wprowadzających liberalne prawo aborcyjne w Indiach, jest jednak bardzo wątpliwe, że kobiety w Indiach, w swej większości „dysponują" tym prawem. Śmiem twierdzić, że znaczenie lepiej jest być kobietą w Polsce, gdzie prawo jest mniej liberalne, niż w Indiach, gdzie wprawdzie jest liberalne prawo, ale większość kobiet podporządkowana jest mężowi i jego rodzinie, a liberalne prawo aborcyjne przekłada się raczej na selektywną aborcję ze względu na płeć - a więc na dyskryminację kobiet.

Mam też wątpliwości dotyczące tego, czy w książce zachowano odpowiednie proporcje między częścią poradnikową, a ideową. Tych dwóch spraw nie sposób zupełnie oddzielić, z drugiej jednak strony poradnik dla nastolatek w niechcianej ciąży nie musi stawiać sobie za cel kształtowania przekonań. Na tak postawiony zarzut łatwo jest odpowiedzieć: w jaki sposób oddzielić te dwie kwestie, jeśli na księży i aktywistów pro-life w Polsce trzeba po prostu uważać, bo jeśli tylko dowiedzą się, że jesteś w niechcianej ciąży, zaraz zorganizują akcję i będą na ciebie wywierać presję, tak jak wywierali na Agatę (historia ta opisana jest przez autorki i znana z prasy, tutaj). Myślę jednak, że ostrzeżenie przed aktywistami pro-life jest czymś innym niż próba przerobienia nastolatek na małe feministki – przy czym piszę to jako sympatyk feminizmu. Ujmując rzecz najkrócej można powiedzieć, że sprawa przerwania niechcianej ciąży jest dla nastolatki sprawą prywatną, intymną i nie ma dla niej wymiaru ideowego i politycznego – tak też powinna zostać ujęta w poradniku. Osobnym problemem, który być może należałoby poruszyć w innej książce przeznaczonej dla nastolatek jest polityczny wymiar aborcji. Sądzę zresztą, że takie wydawnictwa są w potrzebne, w Polsce przeważa bowiem opcja pro-life, w której kobieta traktowana jest jak żywy inkubator, który ma rodzić bez względu na okoliczności zdrowotne, rodzinne i życiowe.

Nadto szata graficzna i format książki są, jak sądzę zbyt infantylne i mogą mylnie sugerować, że książka przeznaczona jest dla dzieci, a przecież jest to rzecz dla młodzieży, która rozpoczęła już życie seksualne.

Uważam, że jest to książka pożyteczna. Autorki starają się zmierzyć z poważnym problem, z którym w Polsce nie wiele osób chce się mierzyć. Są oczywiście organizacje i jednostki, które deklarują swoją pomoc, lecz niewiele jest osób i instytucji, które gotowe są wspierać kobiety i nastolatki w podejmowaniu ich własnych, samodzielnych decyzji. Główną przyczyną braku takich instytucji i publikacji jest oczywiście obecny stan prawny, ale nie tylko. Jak wiemy, również kobietom, które legalnie mogą przeprowadzić zabieg aborcji, utrudnia się korzystanie z przysługującego im prawa. Dlatego kobiety muszą radzić sobie same – każda pozycja, która ułatwi im podjąć odpowiedzialną decyzję, udzieli informacji, mogących zapobiec narażeniu własnego zdrowia na niebezpieczeństwo jest ważna.

Na marginesie: sądzę, że istnieje niewielka szansa, aby w najbliższych latach zmienić w Polsce ustawę antyaborcyjną. I to nie dlatego, że rządzi nami Kościół lub prawica, ale dlatego że wpływowe środowiska nie są poszkodowane przez istniejące prawo. Aborcję można przeprowadzić legalnie i nie tak znowu drogo choćby na Słowacji czy w Czechach, nie mówiąc już o Anglii czy Holandii. Zaś najbiedniejsze grupy, w których interesie mogłoby być bardziej liberalne prawo nie mają mocnej społecznej i politycznej reprezentacji.

Popularne posty z tego bloga

Refundacja do decyzji NFZ

Ile powinny kosztować leki? „Najmniej jako to możliwie” - można by zaryzykować odpowiedź i uzasadnić ją w sposób następujący. Zdrowie jest szczególnego rodzaju dobrem, takim dobrem, które, jeśli to możliwe, powinno być w jak największym stopniu wyłączone ze swobodnej gry rynkowej. Każdy powinien dostawać jak największą ilość zdrowia. Oczywiście zdrowia nie można ot tak sobie rozdzielić. Dystrybuować możemy tylko te dobra, które na zdrowie mają bezpośredni lub pośredni wpływ, na przykład opiekę medyczną, leki, wodę pitną itd. Dochodzimy zatem do pewnego rynkowego paradoksu. Zwykle jest bowiem tak, że dobra, które są bardzo pożądane, a których podaż jest ograniczona, są drogie. Zdrowie uznajemy zaś za jedną z największych wartości, a jednocześnie sądzimy, że należy za nią płacić jak najmniej. Zastanówmy się jednak, co dokładnie może znaczyć odpowiedź „możliwie jak najmniej” i czy rzeczywiście wynika ona z twierdzenia, iż zdrowie jest wartością fundamentalną. Po pierwsze możemy zapyt

Protokół z Groningen

W czasopiśmie Medycyna Wieku Rozwojowego (1) pojawiły się niedawno opracowane przez zespół lekarzy, psychologów, etyków i prawników Rekomendacje dotyczące postępowania z matką i noworodkiem urodzonym na granicy możliwości przeżycia. Jak pokazują badania, wielu lekarzy pracujących na oddziałach intensywnej opieki neonatologicznej podejmuje decyzje o rozpoczęciu lub przerwaniu terapii noworodków urodzonych na granicy przeżycia (2). Decyzje takie są związane z wieloma dylematami etycznymi. Gdy byłem ostatnio w Holandii, a dokładnie w Groningen, przeglądałem tamtejszą prasę, w dzienniku NRC-Next z 17 stycznia zaciekawił mnie wywiad z Borem Verkroostem, mężczyzną, który, cierpi na rzadką chorobę Epidermolysis Bullosa (EB), czyli pęcherzowe oddzielanie się naskórka. Choroba ta charakteryzuje się powstawaniem pęcherzy w obrębie naskórka, błony podstawnej lub skóry właściwej. Pęcherze te powstają na skutek np. dotyku i są bardzo bolesne. W dalszym rozwoju tej choroby mogą stać się przyczy

Prywatność w szpitalu

Życie rozpieszcza chyba tylko nielicznych, w każdym razie bywa tak, że i bioetyk musi poleżeć przez kilka dni w szpitalu. Leży więc obserwuje i przysłuchuje się. Oto grarść obserwacji, swego rodzaju sprawozdanie z obserwacji uczestniczącej. Świadectwo naszej szpitalnej kultury. Szpital, w którym rzecz przebiega jest duży, duże jest miasto, w którym szpital się znajduje. Co więcej, jest to jednostka leczniczo-akademica. „Pacjent przed przyjęciem dostaje numer MIP – medyczny identyfikator pacjenta – swego rodzaju broń, dzięki której może ochronić swoją prywatność: jeśli ktoś chce dowiedzieć się czegoś o zdrowiu pacjenta musi znać jego numer MIP. Znając MIP mogę np. zadzwonić i zapytać, czy taka a taka osoba została przyjęta na oddział” - taką informację dostaję od pani, która wypisuje kartę przyjęcia. Następnie otrzymuję do wypełnienia formularz A4; muszę podpisać w kilku miejscach; zgoda na leczenie, zgoda na udzielanie informacji osobom, które np. dzwonią i chcą się dowiedzieć, czy je