Przejdź do głównej zawartości

Złe i dobre obyczaje

Filozoficzne dywagacje nad naturą moralności mogą mieć dla niej zgubny charakter. Niektórzy jednak gotowi są przyznać, że prawdziwa moralność zaczyna się tam, gdzie mamy do czynienia z rozumowaniem moralnym. Twierdzą oni zatem, że postępujemy etycznie tylko wtedy, gdy potrafimy dobrze uzasadnić swoje moralne postępowanie. Zwolennicy tego stanowiska stawiają etyce wysokie wymagania. Argumentują oni, że powinniśmy zaleźć taki zestaw zasad lub wartości, które musiałby uznać każdy myślący człowiek. Zasady te, nadto, dodają, powinny być niezależne od doświadczenia. Bardzo trudno jest znaleźć tego typu zasady, niektórzy sądzą, że to niemożliwe. Fakt ten jest przyczyną ogólnego zniechęcenia do wszelkich poszukiwań. Można więc powiedzieć, że spotęgowanie refleksji etycznej jest groźne dla samej etyki. Zniechęceni nieustannymi sporami, uznajemy, że etyka jest niemożliwa, a stąd już tylko krok do amoralizmu, stanowiska, wedle którego wszystko wolno, każdy może robić to, na co ma ochotę i nikt nie może mu narzucać swoich własnych zasad.
Dlatego, twierdzą niektórzy, lepiej jest nie dywagować nad moralnymi zasadami. Moralność w naszej kulturze wspiera się na dwóch filarach: etycznej refleksji i na obyczaju. Ponieważ ten pierwszy filar jest, jak widzieliśmy, niezbyt stabilny, powinniśmy wzmacniać drugi. Obyczaj odporny jest na wywrotowe działanie jednostek i działanie czasu. Obyczaju – czyli pewnego przyjętego sposobu postępowania – uczy się człowieka od dziecka wskazując mu po prostu, co należy robić. Przy czym najbardziej instruktywny jest tu przykład. O tym, co należy robić, wedle obyczaju, mówi się rzadko. Również rzadko uzasadnia się obyczaje. A jeśli już nawet jesteśmy zmuszeni do odpowiedzi na pytanie kogoś nadzwyczaj dociekliwego, „a dlaczego mam to robić tak a nie inaczej”, to odpowiadamy zdawkowo: „bo tak się robi i już!” Obyczaj jest zatem odporny na anihilujące działanie refleksji, bo do niej nie dopuszcza. Tym, co może go nadwątlić jest niepohamowane gadulstwo wrogich obyczajowi rezonerów, rozprawiających o moralności. Gadulstwo to, w imię obyczaju, trzeba więc poskramiać, albo cenzurą, albo własnym wzmożonym gadaniem w obronie obyczaju. Roztropny i obyczajny człowiek bojąc się etycznych dywagacji i albo wymusza milczenie, albo zagaduje swoich oponentów.

Czy jednak rzeczywiście nieroztropnie jest rozprawiać o etyce? Przede wszystkim trzeba przyznać rację tym, którzy twierdzą, że nie ma takich zasad etycznych, które musi przyjąć każdy rozsądny człowiek. Nie ma ich z bardzo prostego powodu: mamy wolną wolę. O ile rozum jest dziedziną konieczności, o tle wola jest dziedziną dowolności. Jeśli zatem istniałyby takie zasady, które wszyscy musieliby przyjąć, wtedy nie bylibyśmy wolni. Moralność opiera się na wolnej i dobrej woli. Jeśli tylko taką mamy, przy pomocy rozumu, jesteśmy w stanie ustalić takie zasady postępowania, które pozwolą nam na w miarę zgodne współżycie. Problemem nie jest więc samo rozumowanie moralne, ale znalezienie odpowiedniego środka do pobudzenia dobrej woli, u tych, którym jej brakuje. Wydaje się zatem, że powinniśmy tworzyć taki świat, w którym chce się żyć, taki, którym trudno wzgardzić. Ponadto należy rozsądnie dbać o obyczaje, tak, aby były dobre, aby kształtowały zachowania przyjazne społeczności, nieegoistyczne. Nic więcej nie da się zrobić.

Popularne posty z tego bloga

Refundacja do decyzji NFZ

Ile powinny kosztować leki? „Najmniej jako to możliwie” - można by zaryzykować odpowiedź i uzasadnić ją w sposób następujący. Zdrowie jest szczególnego rodzaju dobrem, takim dobrem, które, jeśli to możliwe, powinno być w jak największym stopniu wyłączone ze swobodnej gry rynkowej. Każdy powinien dostawać jak największą ilość zdrowia. Oczywiście zdrowia nie można ot tak sobie rozdzielić. Dystrybuować możemy tylko te dobra, które na zdrowie mają bezpośredni lub pośredni wpływ, na przykład opiekę medyczną, leki, wodę pitną itd. Dochodzimy zatem do pewnego rynkowego paradoksu. Zwykle jest bowiem tak, że dobra, które są bardzo pożądane, a których podaż jest ograniczona, są drogie. Zdrowie uznajemy zaś za jedną z największych wartości, a jednocześnie sądzimy, że należy za nią płacić jak najmniej. Zastanówmy się jednak, co dokładnie może znaczyć odpowiedź „możliwie jak najmniej” i czy rzeczywiście wynika ona z twierdzenia, iż zdrowie jest wartością fundamentalną. Po pierwsze możemy zapyt

Protokół z Groningen

W czasopiśmie Medycyna Wieku Rozwojowego (1) pojawiły się niedawno opracowane przez zespół lekarzy, psychologów, etyków i prawników Rekomendacje dotyczące postępowania z matką i noworodkiem urodzonym na granicy możliwości przeżycia. Jak pokazują badania, wielu lekarzy pracujących na oddziałach intensywnej opieki neonatologicznej podejmuje decyzje o rozpoczęciu lub przerwaniu terapii noworodków urodzonych na granicy przeżycia (2). Decyzje takie są związane z wieloma dylematami etycznymi. Gdy byłem ostatnio w Holandii, a dokładnie w Groningen, przeglądałem tamtejszą prasę, w dzienniku NRC-Next z 17 stycznia zaciekawił mnie wywiad z Borem Verkroostem, mężczyzną, który, cierpi na rzadką chorobę Epidermolysis Bullosa (EB), czyli pęcherzowe oddzielanie się naskórka. Choroba ta charakteryzuje się powstawaniem pęcherzy w obrębie naskórka, błony podstawnej lub skóry właściwej. Pęcherze te powstają na skutek np. dotyku i są bardzo bolesne. W dalszym rozwoju tej choroby mogą stać się przyczy

Prywatność w szpitalu

Życie rozpieszcza chyba tylko nielicznych, w każdym razie bywa tak, że i bioetyk musi poleżeć przez kilka dni w szpitalu. Leży więc obserwuje i przysłuchuje się. Oto grarść obserwacji, swego rodzaju sprawozdanie z obserwacji uczestniczącej. Świadectwo naszej szpitalnej kultury. Szpital, w którym rzecz przebiega jest duży, duże jest miasto, w którym szpital się znajduje. Co więcej, jest to jednostka leczniczo-akademica. „Pacjent przed przyjęciem dostaje numer MIP – medyczny identyfikator pacjenta – swego rodzaju broń, dzięki której może ochronić swoją prywatność: jeśli ktoś chce dowiedzieć się czegoś o zdrowiu pacjenta musi znać jego numer MIP. Znając MIP mogę np. zadzwonić i zapytać, czy taka a taka osoba została przyjęta na oddział” - taką informację dostaję od pani, która wypisuje kartę przyjęcia. Następnie otrzymuję do wypełnienia formularz A4; muszę podpisać w kilku miejscach; zgoda na leczenie, zgoda na udzielanie informacji osobom, które np. dzwonią i chcą się dowiedzieć, czy je