Przejdź do głównej zawartości

Refundacja do decyzji NFZ

Ile powinny kosztować leki? „Najmniej jako to możliwie” - można by zaryzykować odpowiedź i uzasadnić ją w sposób następujący. Zdrowie jest szczególnego rodzaju dobrem, takim dobrem, które, jeśli to możliwe, powinno być w jak największym stopniu wyłączone ze swobodnej gry rynkowej. Każdy powinien dostawać jak największą ilość zdrowia. Oczywiście zdrowia nie można ot tak sobie rozdzielić. Dystrybuować możemy tylko te dobra, które na zdrowie mają bezpośredni lub pośredni wpływ, na przykład opiekę medyczną, leki, wodę pitną itd. Dochodzimy zatem do pewnego rynkowego paradoksu. Zwykle jest bowiem tak, że dobra, które są bardzo pożądane, a których podaż jest ograniczona, są drogie. Zdrowie uznajemy zaś za jedną z największych wartości, a jednocześnie sądzimy, że należy za nią płacić jak najmniej.

Zastanówmy się jednak, co dokładnie może znaczyć odpowiedź „możliwie jak najmniej” i czy rzeczywiście wynika ona z twierdzenia, iż zdrowie jest wartością fundamentalną. Po pierwsze możemy zapytać, czy sprawiedliwym jest, aby bogaty i biedny płacili taką samą „możliwie jak najmniejszą” sumę za dany lek. Może się bowiem wydawać, że ci, których stać na więcej powinni płacić więcej. Odpowiedź „możliwie jak najmniej” - w tym przypadku znaczyłaby więc jedynie tyle co: „ci, którzy sami nie są w stanie pokryć kosztów opieki zdrowotnej, powinni uzyskać niezbędną pomoc”. Jednak odpowiedź tę można też rozumieć w inny sposób. Można twierdzić, że są dobra, na których „nie powinno się zarabiać”. Nie powinno się zbijać kasy na cudzym nieszczęściu. A zatem wszystkie zawody lekarskie i farmaceutyczne powinny zachować daleko idącą wstrzemięźliwość w żądaniach zarobkowych. Owszem powinno się im zwracać koszty, na przykład koszty produkcji leków i ewentualnie nowych innowacyjnych inwestycji, ale powinni zarabiać tylko tyle, aby przyzwoicie żyć, nie zaś opływać w luksusy. Pierwsza interpretacja jest oczywista. Druga mniej oczywista, lecz wiąże się z powszechną intuicją moralną, która wiąże zawody medyczne z pewnego rodzaju służbą, czy też powołaniem. W tym miejscu powstaje pytanie: w jaki sposób mianowicie określić ową przyzwoitą „wstrzemięźliwość”?

Wraz z nowym rokiem weszła w życie ustawa refundacyjna oraz towarzyszące jej rozporządzenia. Z nową ustawą związane są dwie kontrowersje. Po pierwsze ogłoszona nowa lista leków refundowanych podnosiła ceny niektórych leków – co stanowiło problem dla niektórych pacjentów szczególnie tych przewlekle chorych (pomijam tu wszystkie problemy związane z listą, które opisywała prasa). Po drugie na mocy ustawy lekarze mieli ponosić kary finansowe w przypadku wypisywania leków niezgodnie z rozporządzeniami do ustawy. Lekarze zostali więc obciążeni nowym obowiązkami: sprawdzaniem ubezpieczenia chorego oraz wypisywaniem leków tylko zgodnie ze wskazaniami określonymi w procedurze rejestracyjnej danego leku (co zdaniem wielu lekarzy uniemożliwiało standardowe w przypadku niektórych schorzeń użycie leku poza ściśle oznaczonym przez producenta wskazaniem tutaj). Podobnie karami finansowymi mieli zostać obciążeni farmaceuci, którzy nie przestrzegali nowych rozporządzeń.

Najpierw protestowali lekarze. Rząd i parlament przeprowadzili odpowiednie odpowiednie zmiany w ustawie. Teraz zaś rozpoczął się protest farmaceutów, których pominięto we wprowadzanych zmianach. Protest lekarzy, który już się kończy i farmaceutów, który właśnie się rozpoczyna jest uciążliwy dla pacjentów, a w ekstremalnych przypadkach (mam nadzieję, że udało się i w dalszym ciągu będzie się udawało ich uniknąć) może stanowić zagrożenie dla życia i zdrowia pacjentów. Podkopuje on także zaufanie do zawodów medycznych.

Dr Anna Serafin przeprowadziła ciekawe badania, które miały na celu określić ile leków marnuje się w Polsce (tutaj). Przeszukała ona 16 pojemników na nieużywane leki w 10 aptekach w Łodzi. Jej badanie trwało pięć miesięcy. W tym czasie w 16 pojemnikach wylądowały leki za 36 639,80 zł, z czego niemal 30 proc. tej kwoty (11 047, 79 zł) stanowiły leki refundowane przez NFZ. Jednym z celów nowej ustawy refundacyjnej jest ograniczenie w Polsce konsumpcji leków. Chodzi o to, aby zarówno lekarz, jak i przede wszystkim pacjent zastanowili się przed zakupem i niepotrzebnym magazynowaniem leków. Jednak jak starają się pokazać analitycy z IMS Health konsumpcja leków w Polsce wcale nie jest, szczególnie na tle Europy, wysoka. Od jakiegoś czasu ilość zażywanych leków rośnie. Jako przyczynę firma analityczna wymienia rosnącą liczbę wykrywanych schorzeń i bardziej świadome podejście Polaków do własnego zdrowia. Zdaniem firmy IMS Health średnia cena leków w Polsce jest niższa niż w innych krajach europejskich, jest to związane z dużą ilością leków generycznych i niższą dostępnością leków innowacyjnych.

Narodowy Fundusz Zdrowia jest instytucją odpowiedzialną za kontraktowanie usług opieki zdrowotnej i refundację leków. W wielu przypadkach logika działania NFZ jest podobna do logiki działania prywatnego ubezpieczyciela. Chodzi o to, aby jak najbardziej ograniczyć upływ pieniędzy ze składek i budżetu państwa. Wydawało się, że obciążenie lekarzy odpowiedzialnością za wydawane środki będzie skutecznym narzędziem ograniczającym marnotrawstwo publicznych pieniędzy. Lekarze okazali się jednak zbyt silnym przeciwnikiem. Można sądzić, że również protest farmaceutów okaże się skuteczny. NFZ będzie musiał znaleźć zatem inny sposób na ograniczenie nieracjonalnych wydatków.

Tym, co na razie udało się osiągnąć jest brak zaufania do instytucji państwa, NFZ, lekarzy i farmaceutów. Brak zaufania będzie skutkował tym, że pacjenci, chcąc zapewnić sobie bezpieczeństwo będą kupować więcej leków niż potrzeba. Dopóki się da będą chodzić do kilku lekarzy po recepty, aby zgromadzić zapasy na czarną godzinę: wprowadzenie nowej listy leków refundowanych, nowej ustawy, nowego ministra itd.



PS. Skoro o lekach mowa, to chciałbym polecić artykuł Sjaaka van der Geesta i Susan R. Whyte pt. Zaufanie i sceptycyzm – zmiany postaw w stosunku do farmaceutyków, przetłumaczony przeze mnie, który właśnie ukazał się w czasopiśmie „Lud”.

Popularne posty z tego bloga

Protokół z Groningen

W czasopiśmie Medycyna Wieku Rozwojowego (1) pojawiły się niedawno opracowane przez zespół lekarzy, psychologów, etyków i prawników Rekomendacje dotyczące postępowania z matką i noworodkiem urodzonym na granicy możliwości przeżycia. Jak pokazują badania, wielu lekarzy pracujących na oddziałach intensywnej opieki neonatologicznej podejmuje decyzje o rozpoczęciu lub przerwaniu terapii noworodków urodzonych na granicy przeżycia (2). Decyzje takie są związane z wieloma dylematami etycznymi. Gdy byłem ostatnio w Holandii, a dokładnie w Groningen, przeglądałem tamtejszą prasę, w dzienniku NRC-Next z 17 stycznia zaciekawił mnie wywiad z Borem Verkroostem, mężczyzną, który, cierpi na rzadką chorobę Epidermolysis Bullosa (EB), czyli pęcherzowe oddzielanie się naskórka. Choroba ta charakteryzuje się powstawaniem pęcherzy w obrębie naskórka, błony podstawnej lub skóry właściwej. Pęcherze te powstają na skutek np. dotyku i są bardzo bolesne. W dalszym rozwoju tej choroby mogą stać się przyczy

Szacunek dla ludzkiego ciała

Zostałem niedawno poproszony przez telewizję Przystanek Student o skomentowanie otwarcia wystawy The Human Body Exhibition . Wystawa ta budzi wiele emocji: niektórzy się oburzają, w innych zaś wywołuje ona żywe zainteresowanie. Zadaje się więc pytanie o to, co można robić z ludzkim ciałem? Czy istnieją jakieś granice jego wykorzystania? Ogólnie możemy rozróżnić między trzema rodzajami bytów [1]. Po pierwsze, istnieją byty, które posiadają status moralny. Innymi słowy – ze względu na jakąś określoną charakterystykę, rodzą w nas pewne zobowiązania moralne. Przykładowo osoba ludzka posiada pełen status moralny. Jeśli zatem X jest osobą, to nie można X traktować jedynie jako środka do celu. Bycie osobą rodzi całkiem konkretne zobowiązania: kogoś, kto jest osobą powinniśmy szanować i brać pod uwagę jej/jego pragnienia, szanować jej /jego decyzje i wartości [1]. Bytami, które również mają jakiś status moralny – choć być może nie aż tak wysoki, jak osoba ludzka, są zwierzęta. Przyznajmy