Polska jest krajem, który na mocy swojej Konstytucji, powinien urzeczywistniać zasady sprawiedliwości społecznej. W związku z tym, w naszym kraju, nie tylko każdy obywatel ma prawo do ochrony zdrowia, ale ponadto władze publiczne mają obowiązek zapewnić wszystkim obywatelom równy dostęp do świadczeń opieki zdrowotnej, finansowanej ze środków publicznych. Konstytucja wskazuje jeszcze, iż władze publiczne są zobowiązane do zapewnienia szczególnej opieki zdrowotnej dzieciom, kobietom ciężarnym, osobom niepełnosprawnym i osobom w podeszłym wieku. Ustawa o świadczeniach opieki zdrowotnej – ujmując z grubsza - dzieli wszystkich uprawnionych do świadczeń zdrowotnych na dwie kategorie – powszechnie i obowiązkowo ubezpieczonych oraz świadczeniobiorców. Ci pierwsi ubezpieczają się sami, ponieważ mają odpowiednie dochody lub ich ubezpieczenie opłacone jest z budżetu państwa. Tym drugim prawo do opieki zdrowotnej przysługuje z racji niewystarczających dochodów. Z poszczególnych artykułów Konstytucji i ustaw wyłania się, jak można sądzić, wyraźna intencja ustawodawcy: skonstruować takie prawo, które będzie zapewniało wszystkim potrzebującym – a więc wszystkim chorym – opiekę zdrowotną.
U podstaw tak sformułowanego prawa leżą oczywiście określone przeświadczenia moralne. Można je streścić następująco: każdy obywatel, ze względu na przysługujące mu z natury uprawienia, ma prawo do zapewnienia mu opieki zdrowotnej. Jeśli pracuje i zarabia musi tę opiekę współfinansować – płacąc powszechne i obowiązkowe ubezpieczenie. Jeśli jest niepełnoletni, w podeszłym wieku, uczy się, studiuje lub znajduje się w trudnej sytuacji materialnej nie płaci ubezpieczenia. Przy czym opieka zdrowotna, którą zapewnia obywatelowi państwo powinna być najlepsza.
Warto zwrócić uwagę na dwie charakterystyczne kwestie. Po pierwsze odpowiedzialność za zapewnienie opieki spoczywa w zupełności na państwie. To państwo lub władze państwowe - a więc nie osoba lub osoby – mają zapewnić obywatelowi opiekę zdrowotną. Po drugie zakres opieki wyznaczany jest potrzebą opieki. Innymi słowy: władze państwowe nie zapewniają podstawowej opieki zdrowotnej, ale opiekę w ogóle – zależnie od potrzeb danego obywatela. Dla władz państwowych obywatel jest więc pacjentem, człowiekiem w potrzebie, któremu należy się pomoc.
Wyrażone przez ustawodawcę przeświadczenia moralne można kwestionować. Można na przykład twierdzić, że nie ma takiego prawa, jak prawo do opieki zdrowotnej, a jeśli już nawet istnieje moralny obowiązek pomocy słabszym i znajdującym się w potrzebie, to jest to obowiązek ważny dla ludzi nie dla instytucji. Choremu powinni pomagać więc: w pierwszej kolejności jego rodzina, potem przyjaciele, w końcu zaś ludzie dobrej woli. Można też twierdzić, że zdrowie każdego obywatela jest wartością dla wspólnoty. Powinniśmy być ze sobą solidarni i pomagać jeden drugiemu, a pomoc tę organizować poprzez instytucje społeczne czy państwowe.
Wzrost kosztów opieki zdrowotnej stawia przed władzami trudne medycznie i etycznie zarazem zadanie: w jaki sposób podzielić istniejące środki? Które ze świadczeń zdrowotnych mają być gwarantowane, a które trzeba opłacić z własnej kieszeni? Kogo traktować priorytetowo i jaki sposób ustalać priorytety? Czy powinno się leczyć przede wszystkim te choroby, które są najbardziej powszechne, czy te, które dotykają jakichś szczególnych grup: na przykład dzieci, kobiety w ciąży?
Wydaje się, że w sytuacji, w której nasze środki są ograniczone, a co za tym idzie trzeba podejmować trudne decyzje ograniczania gwarantowanych świadczeń, musimy na nowo przemyśleć moralne zasady, na których opiera się stanowione prawo. Jeśli bowiem odwołujemy się do twierdzenia, że każdy człowiek ma prawo opieki zdrowotnej, zupełnie niezrozumiałe staje jej ograniczenie. Jeśli każdy człowiek ma prawo, a zdarzy się taki przypadek, że środków jest zbyt mało, powinno się robić wszystko, aby było ich wystarczająco dużo. Powstaje jednak pytanie: kto ma je zwiększać i na jakiej zasadzie? Do kogo jest skierowany ten imperatyw? Odpowiedź na to pytanie jest chyba jedna: do nas, obywateli. Bardziej zrozumiałe zatem staje się odwołanie do idei solidarności – wzajemnego ponoszenia odpowiedzialności za zdrowie członków wspólnoty. Jeśli uświadamiamy sobie fakt, że to na nas, obywatelach – nie zaś na władzach państwowych – spoczywa moralne w swej istocie zobowiązanie do utrzymywania państwowej (czy może raczej obywatelskiej?) opieki zdrowotnej, to będziemy chcieli również wziąć czynny udział w tworzeniu społecznego konsensusu w sprawie gwarantowanych świadczeń i ustalanych priorytetów.
U podstaw tak sformułowanego prawa leżą oczywiście określone przeświadczenia moralne. Można je streścić następująco: każdy obywatel, ze względu na przysługujące mu z natury uprawienia, ma prawo do zapewnienia mu opieki zdrowotnej. Jeśli pracuje i zarabia musi tę opiekę współfinansować – płacąc powszechne i obowiązkowe ubezpieczenie. Jeśli jest niepełnoletni, w podeszłym wieku, uczy się, studiuje lub znajduje się w trudnej sytuacji materialnej nie płaci ubezpieczenia. Przy czym opieka zdrowotna, którą zapewnia obywatelowi państwo powinna być najlepsza.
Warto zwrócić uwagę na dwie charakterystyczne kwestie. Po pierwsze odpowiedzialność za zapewnienie opieki spoczywa w zupełności na państwie. To państwo lub władze państwowe - a więc nie osoba lub osoby – mają zapewnić obywatelowi opiekę zdrowotną. Po drugie zakres opieki wyznaczany jest potrzebą opieki. Innymi słowy: władze państwowe nie zapewniają podstawowej opieki zdrowotnej, ale opiekę w ogóle – zależnie od potrzeb danego obywatela. Dla władz państwowych obywatel jest więc pacjentem, człowiekiem w potrzebie, któremu należy się pomoc.
Wyrażone przez ustawodawcę przeświadczenia moralne można kwestionować. Można na przykład twierdzić, że nie ma takiego prawa, jak prawo do opieki zdrowotnej, a jeśli już nawet istnieje moralny obowiązek pomocy słabszym i znajdującym się w potrzebie, to jest to obowiązek ważny dla ludzi nie dla instytucji. Choremu powinni pomagać więc: w pierwszej kolejności jego rodzina, potem przyjaciele, w końcu zaś ludzie dobrej woli. Można też twierdzić, że zdrowie każdego obywatela jest wartością dla wspólnoty. Powinniśmy być ze sobą solidarni i pomagać jeden drugiemu, a pomoc tę organizować poprzez instytucje społeczne czy państwowe.
Wzrost kosztów opieki zdrowotnej stawia przed władzami trudne medycznie i etycznie zarazem zadanie: w jaki sposób podzielić istniejące środki? Które ze świadczeń zdrowotnych mają być gwarantowane, a które trzeba opłacić z własnej kieszeni? Kogo traktować priorytetowo i jaki sposób ustalać priorytety? Czy powinno się leczyć przede wszystkim te choroby, które są najbardziej powszechne, czy te, które dotykają jakichś szczególnych grup: na przykład dzieci, kobiety w ciąży?
Wydaje się, że w sytuacji, w której nasze środki są ograniczone, a co za tym idzie trzeba podejmować trudne decyzje ograniczania gwarantowanych świadczeń, musimy na nowo przemyśleć moralne zasady, na których opiera się stanowione prawo. Jeśli bowiem odwołujemy się do twierdzenia, że każdy człowiek ma prawo opieki zdrowotnej, zupełnie niezrozumiałe staje jej ograniczenie. Jeśli każdy człowiek ma prawo, a zdarzy się taki przypadek, że środków jest zbyt mało, powinno się robić wszystko, aby było ich wystarczająco dużo. Powstaje jednak pytanie: kto ma je zwiększać i na jakiej zasadzie? Do kogo jest skierowany ten imperatyw? Odpowiedź na to pytanie jest chyba jedna: do nas, obywateli. Bardziej zrozumiałe zatem staje się odwołanie do idei solidarności – wzajemnego ponoszenia odpowiedzialności za zdrowie członków wspólnoty. Jeśli uświadamiamy sobie fakt, że to na nas, obywatelach – nie zaś na władzach państwowych – spoczywa moralne w swej istocie zobowiązanie do utrzymywania państwowej (czy może raczej obywatelskiej?) opieki zdrowotnej, to będziemy chcieli również wziąć czynny udział w tworzeniu społecznego konsensusu w sprawie gwarantowanych świadczeń i ustalanych priorytetów.