Przejdź do głównej zawartości

Program zdrowotny


Premier Donald Tusk zapowiedział, że procedura in vitro znajdzie się na liście programów zdrowotnych finansowanych przez państwo (link). Program zdrowotny to „zespół zaplanowanych i zamierzonych działań z zakresu opieki zdrowotnej ocenianych jako skuteczne, bezpieczne i uzasadnione, umożliwiających w określonym terminie osiągnięcie założonych celów. Polegają one na wykrywaniu i realizowaniu określonych potrzeb zdrowotnych oraz poprawę stanu zdrowia określonej grupy świadczeniobiorców” (Gazeta Prawna). Programy zdrowotne mogą być realizowane przez poszczególnych ministrów, jednostki samorządu terytorialnego oraz NFZ. Można sądzić, że premier Tusk ogłaszając powstanie programu zdrowotnego dotyczącego procedury in vitro nie chce pozostać w tyle za niektórymi samorządami, które zapowiedziały wcześniej, że zamierzają uruchomić finansowanie in vitro. Dla osób, które chcą skorzystać z tej procedury jest to na pewno dobra wiadomość. Z drugiej jednak strony pojawiają się dwie wątpliwości.

Po pierwsze, zdaje się, że kwestia in vitro w dalszym ciągu nie będzie w Polsce uregulowana. Premier wprawdzie uznał, że zabieg in vitro musi zostać opisany „metodą procedury medycznej, ponieważ obecnie nie jest ona prawnie opisana”. Jednak opis procedury in vitro dotyczyłby tylko procedur wykonywanych w ramach programu zdrowotnego. Pomysł z programem zdrowotnym ma zaś na celu obejście nie tylko kłopotliwych politycznie i od dłuższego czasu jałowych sporów dotyczących ustawy, ale także wprowadzenie regulacji metody in vitro za pomocą rozporządzenia ministra. Wprowadzenie rozporządzenia regulującego tak ważną kwestię jak in vitro mogłoby bowiem zostać uznane za niekonstytucyjne. In vitro w dalszym ciągu będzie zatem nieuregulowane w placówkach prywatnych, które nie będą uczestniczyć w programie wprowadzonym przez rząd, i jednocześnie realizowane zgodnie z procedurami opisanymi w rządowym programie zdrowotnym.

Drugie zastrzeżenie, jakie można mieć do rządu, dotyczy psucia debaty publicznej i w ogóle życia politycznego w Polsce. Funkcją debaty publicznej, a także całego procesu legislacyjnego jest nie tylko ustanowienie kompromisowego prawa, ale prawa, które ma szeroką (najlepiej powszechną) legitymację społeczną. Mówiąc krótko, mogę się nie zgadzać z zapisami tej czy innej ustawy, uznawać je za głupie lub nawet niemoralne, jednak aprobuję je ze względu na to, że zostały one uchwalone w sposób legalny. Jeśli dążę do zmiany tych zapisów, robię to również wykorzystując demokratyczne procedury. Nie będzie powszechnego szacunku dla państwa i prawa, jeśli rządzący (nawet przy aprobacie niektórych rządzonych) będą pozwalać sobie na tego typu drogi na skróty. Nie mówiąc już o tym, że utrwalenie tego typu kultury politycznej, w której o ważnych kwestiach zdrowotnych i światopoglądowych rozstrzyga się na poziomie rozporządzeń może być na dłuższą metę niekorzystne dla rozwiązań liberalnych. Jeśli udałoby się dziś przeprowadzić ustawę o in vitro, to rządowi PiS i SP, będzie trudniej ją zmienić. Nie można się jednak spodziewać, aby poseł Piecha ponownie obejmując tekę ministra zdrowia utrzymał programy zdrowotne wprowadzone przez Arułkowicza i aby sam oprał się pokusom wydawania rozporządzeń miast przeprowadzenia ustaw.
Zdjęcie ze strony: http://www.se.pl/wydarzenia/kraj/co-donald-tusk-robil-13-grudnia-1981-przedostal-sie-do-stoczni-gdanskiej-organizowac-protest_218107.html

Popularne posty z tego bloga

Refundacja do decyzji NFZ

Ile powinny kosztować leki? „Najmniej jako to możliwie” - można by zaryzykować odpowiedź i uzasadnić ją w sposób następujący. Zdrowie jest szczególnego rodzaju dobrem, takim dobrem, które, jeśli to możliwe, powinno być w jak największym stopniu wyłączone ze swobodnej gry rynkowej. Każdy powinien dostawać jak największą ilość zdrowia. Oczywiście zdrowia nie można ot tak sobie rozdzielić. Dystrybuować możemy tylko te dobra, które na zdrowie mają bezpośredni lub pośredni wpływ, na przykład opiekę medyczną, leki, wodę pitną itd. Dochodzimy zatem do pewnego rynkowego paradoksu. Zwykle jest bowiem tak, że dobra, które są bardzo pożądane, a których podaż jest ograniczona, są drogie. Zdrowie uznajemy zaś za jedną z największych wartości, a jednocześnie sądzimy, że należy za nią płacić jak najmniej. Zastanówmy się jednak, co dokładnie może znaczyć odpowiedź „możliwie jak najmniej” i czy rzeczywiście wynika ona z twierdzenia, iż zdrowie jest wartością fundamentalną. Po pierwsze możemy zapyt

Protokół z Groningen

W czasopiśmie Medycyna Wieku Rozwojowego (1) pojawiły się niedawno opracowane przez zespół lekarzy, psychologów, etyków i prawników Rekomendacje dotyczące postępowania z matką i noworodkiem urodzonym na granicy możliwości przeżycia. Jak pokazują badania, wielu lekarzy pracujących na oddziałach intensywnej opieki neonatologicznej podejmuje decyzje o rozpoczęciu lub przerwaniu terapii noworodków urodzonych na granicy przeżycia (2). Decyzje takie są związane z wieloma dylematami etycznymi. Gdy byłem ostatnio w Holandii, a dokładnie w Groningen, przeglądałem tamtejszą prasę, w dzienniku NRC-Next z 17 stycznia zaciekawił mnie wywiad z Borem Verkroostem, mężczyzną, który, cierpi na rzadką chorobę Epidermolysis Bullosa (EB), czyli pęcherzowe oddzielanie się naskórka. Choroba ta charakteryzuje się powstawaniem pęcherzy w obrębie naskórka, błony podstawnej lub skóry właściwej. Pęcherze te powstają na skutek np. dotyku i są bardzo bolesne. W dalszym rozwoju tej choroby mogą stać się przyczy

Prywatność w szpitalu

Życie rozpieszcza chyba tylko nielicznych, w każdym razie bywa tak, że i bioetyk musi poleżeć przez kilka dni w szpitalu. Leży więc obserwuje i przysłuchuje się. Oto grarść obserwacji, swego rodzaju sprawozdanie z obserwacji uczestniczącej. Świadectwo naszej szpitalnej kultury. Szpital, w którym rzecz przebiega jest duży, duże jest miasto, w którym szpital się znajduje. Co więcej, jest to jednostka leczniczo-akademica. „Pacjent przed przyjęciem dostaje numer MIP – medyczny identyfikator pacjenta – swego rodzaju broń, dzięki której może ochronić swoją prywatność: jeśli ktoś chce dowiedzieć się czegoś o zdrowiu pacjenta musi znać jego numer MIP. Znając MIP mogę np. zadzwonić i zapytać, czy taka a taka osoba została przyjęta na oddział” - taką informację dostaję od pani, która wypisuje kartę przyjęcia. Następnie otrzymuję do wypełnienia formularz A4; muszę podpisać w kilku miejscach; zgoda na leczenie, zgoda na udzielanie informacji osobom, które np. dzwonią i chcą się dowiedzieć, czy je